Jest sobie Dom

Jest sobie Dom. Stary, ponad 100 – letni. Stoi dostojnie przy drodze biegnącej przez małą wieś o nazwie Zastawie, mimo że stawów tam nie ma. Cichy, poważny, dumny. Bo przetrwał dwie wojny światowe, zawieruchy, śnieżyce, siarczyste mrozy i letnie upały, burze z piorunami i ulewne deszcze.

I szkoda, że mówić nie może. Bo opowiedział by wiele…

Dom wybudowany został w 1905 roku przez mojego pradziadka Mikołaja (1871-1932). I tu konieczne jest poznanie choć w małej części naszej rodzinnej historii.

Po ślubie Mikołaja i Józi z Kozaków, moi pradziadkowie mieszkali w domu w miejscu zwanym od rosnących tam olch – Olszynami, w starym domu rodzinnym Mikołaja. I tu urodził się mój dziadek Franciszek, ich pierwsze dziecko. Później przeprowadzili się do domu rodzinnego Józi, domu Kozaków, który stał w obecnym starym sadzie, w pewnym oddaleniu od drogi biegnącej przez wieś.

Mikołaj i Józia mieli czworo dzieci: Franciszka (ur. 1985), Bolesława (ur. 1901), Julię (ur. 1904) i Feliksę (ur. 1908).

Na wiosnę 1905 roku młodszy brat mojego dziadka Mikołaja, Bolek, podpalił chałupę, chcąc zapalonym drewnem wypłoszyć kurę, która zrobiła sobie gniazdo w tzw. zagacie (ociepleniu domu). Wszyscy dorośli pracowali w polu, a po ich powrocie – ze starej chałupy w której mieszkali nie zostało już nic. Antonina, druga żona Jacka Kozaka, brata Józi, i szwagra Mikołaja, z płonącego domu wyniosła najmłodsze dziecko – Felę.

Po pożarze Mańkowie mieszkali u Kozaków (u Jacka), a przez lato trwała budowa nowego domu. Dużego, przestronnego, położonego bliżej drogi. Dom wybudowali przez lato, a w zimie robiona była stolarka. Był taki zwyczaj, że cała wieś pomagała pogorzelcom, przy wycince drzew, budowie i dlatego już w następnym roku na wiosnę, lub w lecie, Mikołaj i Józia z czwórką swoich dzieci wprowadzili się do nowego domu.

Dom był duży, największy we wsi, inaczej rozplanowany niż typowe domy na wsi. Pięcioizbowy, z sienią, zbudowany tak, by wszystkie pomieszczenia były ogrzewane, a w trzech pomieszczeniach wybudowane były kuchnie węglowe. Taki układ pozostał niezmieniony do dziś, choć niektóre pomieszczenia zmieniły swoją funkcję. Nikt pewnie nie wie, że obecna łazienka to była tak zwana Mała Kuchnia (była tam kuchnia węglowa z piecem), w której, co trudno sobie wyobrazić, urzędowały w pewnym okresie dwie gospodynie, matka z córką.

I tak rozpoczął swoje życie Dom. Nowy, jasny, ciepły, położony blisko drogi. Dom, w którym rodziły się dzieci i umierali ludzie, w którym przez wiele lat tętniło życie.


Wieniec Zdrój, maj 2021